środa, 6 kwietnia 2011

Z innej beczki, a raczej urny. Wybory stanowe w Australii (NSW).

A teraz o czymś innym. Mimo, że aktualnie przebywamy poza granicami Australii, powinności obywatelskie nadal trzeba wypełniać, bo w ‘wolnym kraju’ Australii, udział wyborach, czy to federalnych czy stanowych, jest dobrowolny, ale tylko teoretycznie... Jeśli obywatel x nie zjawi się w kolejce do urny, niechybnie znajdzie w swojej skrzynce pocztowej wezwanie do zapłaty kary pieniężnej (w wyborach stanowych $55 od łebka). Są oczywiście sposoby, aby wywinąć się od zapłaty, ale trzeba mieć dobre usprawiedliwienie, a nie po prostu ‘zapomniałem’ lub ‘nie chciało mi się’. Można:

1.Nie głosować a wezwania do zapłaty odesłać w ciągu 28 dni z uzasadnieniem, dlaczego nie mogło się głosować (np. dowód, że się przebywało za granicą w tym czasie lub w innym stanie, pobyt w szpitalu etc.).

2. Odwołać się drogą sądową i walczyć, walczyć o rację.

3. Zarejestrować się parę dni przed głosowaniem przez internetowy lub telefoniczny system Ivote (system nie jest dostępny w dniu oficjalnego głosownia, ale parę dni przed, więc nie można odkładać tego na ostatnią chwilę).

My, na całe szczęście, w porę ocknęliśmy się z podróżniczego marazmu, rejestrując się w systemie internetowym Ivote.

W ten sposób, z pobudek czysto i wyłącznie patriotycznych ;), wypełniliśmy swój obowiązek, klikając na mało znane nam nazwiska i partie (niektóre partie to niezłe kwiatki).

A oto niektóre kwiatki:

PartieNo parking meters – Nie! parkometrom?
Outdoor recreation party – Partia wypoczynku na świeżym powietrzu?
The fishing party – Partia rybaków, a może wędkarzy?
Shooters and fishers – Partia strzelców i wędkarzy?

WTF? Klik, klik…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz