Z Singapuru do Malezji przemieścić się jest bardzo łatwo. Wsiada się w miejski lub prywatny autobus i po godzinie wysiada się na punkcie granicznym w mieście Jahor Bahru, które już leży po malezyjskiej stronie. Po przejściu przez bramki i powachlowaniu sie paszportem dostaje się wizę na 90 dni i…droga wolna. Z Jahor-u udaliśmy się do Melaki pociągiem MTK czyli malezyjskiego PKP. Stacja kolejowa przypomina bardziej lotniskio– lśniąca i nowoczesna. Podróż pociągiem jest bardzo wygodna ponieważ normalny bilet przychodzi z miejscówką i nie trzeba się martwić i walczyć o siedzisko dla siebie i plecaka. Autobusem też można dojechać i to szybciej, lecz widoki na plantacje kauczuku i okoliczne wioski są chyba ciekawsze z okna pociągu. Wadą jest też, że pociąg zatrzymuje się w miejscowości 30km od Melaki, więc trzeba złapać jeszcze lolalny autobus do Melaki. Podróż w autobusie z drewnianą podłogą to też przygoda z resztą. Oprócz nas, jechała z nami także dwójka Japończyków i całą naszą czwórką staliśmy się, całkiem niechcący, ciekawostką turystyczną dla lokalnych podrożników.
Nie było jednak tak lekko. Do Melaki dotarliśmy późnym wieczorem i okazalo się, że z okazji weekendu większośc hoteli jest zarezerwowana, więc trochę się naszukaliśmy. Nie jest fajnie krążyć po 22-giej godzinie z plecakami i szukać schronienia, no ale cóż, kto by pomyślał, że to takie popularne miejsce. Na drugi dzien znalezlismy jednak świetny hostel- Groven Travellers Guesthouse, w któym zostaliśmy parę dni i o tym właściwie chciałam napisać.
Hostel jest czyściutki (co niestety teraz wiemy nie jest normą) z kreatywnymi elementami wyposażenia (np. umywalki z nieużywanych woków) i w przystępnej cenie oczywiście. Do dyspozycji są rowery, pralka, lodówka, nawet sokowirówka :) Ale to nie to tworzy atmosferę. Gospodarzem hostelu jest Eddie, wszędobylski i entuzjastyczny Malajczyk, który, gdy tego chcesz, pokaże Ci zakątki Melaki, do których normalnie jako turysta byś nie dotarł. Jeśli chcesz spróbować lokalnych smakołyków, zabierze Cię do miejsca, gdzie możesz ich spróbować jak lokalni. Przedstawi Cię właścicielowi i zawsze można sie czegoś dowiedzieć. W ten sposób poznaliśmy gwiazdę telewizji i tzw' ‘celebrity chef’ - aktora słynnego malajskiego sitcomu Baba and Nyonia. Jeśli chcesz zobaczyć portugalskie oblicze Melaki, Eddie zabierze Cię do portugalskiej osady, przedstawi Cię i już tam się Tobą zaopiekują. Jak chcesz zobaczyć muzułmański meczet, Eddie na rowerze zabierze Cię tam, i upewni się, że wiesz jak wrócić. Oprócz tego,w tym samym czasie odbiera innych backpackerów ze stacji i każdemu pokazuje co może. Nie jest łatwo trafić do takiego miejsca, gdzie ktoś szczerze cieszy się, że może pokazać Ci kawałek Malezji i to ten prawdziwy ,’po sąsiedzku’.
Kontrola biletów. Najtańszy bilet ma miejscówkę i ‘lecą’ filmy i kreskówki.
Lokalny autobus z Tampin do Melaki.
Groven Travellers’ Home. Kreatywne umywalki z woków.
Grupowe zdjęcie aktualnych gości.
Eddie.
Portugalska osada w Melace.Obok,‘ufoludki’.
Ryba w portugalskim wydaniu.
Swiatynie w Melace, katolicka po lewej; i po prawej w rzedzie, hinduska, meczet i w oddali chińska buddyjska.
Liski z ‘Celebrity Chef’ Kenny Chan.
Chendok (deser) i laksa.
Melaka
Poddaliśmy się terapii rybkowej (Fish Spa), gdzie głodne rybki obgryzają zmęczone stopy.
Popia Bunga Raya. Podobno najlepsza w Malezji;). Naprawde pycha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz