Po przebrnięciu przez sydnejskie korki, które ostatnio wydają się być stałym elementem metropolii nad zatoką, ruszyliśmy ‘na wieś’. Późnym popołudniem dotarliśmy do pierwszego parku narodowego, którego wcześniej nie odwiedziliśmy. Udało nam się, ponieważ ranger, czyli opiekun parku, właśnie zamykał bramę. Wyjawił nam tajemniczy kod do kłódki i w ten sposób mogliśmy sobie otworzyć bramę wjazdową, gdzie zastaliśmy tylko jeden namiot, świetne pole namiotowe nad rzeką w towarzystwie nietoperzy. Wieczorem dojechali do nas przyjeciele, by pokempingować razem po raz ostatni. W tym miłym towarzystwie spędziliśmy ostatni weekend w okolicach Sydney.
Biwakowanie w świątecznej atmosferze.
Lokalne ogłoszenia... Zgubiono krowę.
Magda & Magda próbują lokalnych wyrobów w Górach Błękitnych.
Kościółek w Górach Błękitnych z historycznym cmentarzem. Życie pierwszych osadników w Australii wcale nie było łatwe.