Z Bangkoku to Siem Reap w Kambodży (miasta wypadowego do Angkor Watt) jest około 500km. Można tam polecieć samolotem, co jest pewnie najwygodniejsze, ale i stosunkowo drogie (linie Bangkok Airways mają monopol). Autobus też jest opcją, lecz trzeba uważać na ‘skambusy’, czyli turystyczne niby-VIP lub mini-vany, które działają w miejscach turystycznych, a później czeka się nie-wiadomo-jak-długo-i-nie-wiadomo-na-co w-polu lub gorzej. Najciekawiej pokonać ten odcinek zwykłym, poczciwym pociągiem, takim jak jeżdżą normalni mieszkańcy tej krainy. Mimo, że pociąg jest dosyć wolny, to widoki i atmosfera tej podróży wynagradzają ślimaczą prędkość. Przejście graniczne w Poipet cieszy się złą sławą ze względu na zorganizowaną i prężnie działającą tutaj siatkę naciągaczy. Naczytaliśmy się więc o tym, jakie triki są powszechnie stosowane i jakie sidła mogą być na nas zastawione i zaopatrzeni w taką wiedzę, wydawało nam się, że uczestniczymy w przedstawieniu, którego scenariusz dobrze znamy. No prawie. Ale do rzeczy.
A więc, rozdkładając podróż Bangkok-Siem Reap na kawałki wyglądało to tak:
W Tajlandii:
1. Bangkok to Aranyaprathet pociągiem.
2. Aranyaprahet to Poipet tuk-tukiem.
3. Poipet, przejście graniczne na piechotę.
Już w Kambodży:
4 .Poipet do Siem Reap taksówką.